Ojciec, którego cień noszę w sobie

„Nieobecność potrafi być głośniejsza niż obecność.”

Odpal ten utwór i czytaj dalej. To właśnie tak pachniała cisza w moim domu.


Ojciec (cisza)

Nie pamiętam jego głosu. Może był, ale nie utkwił mi w głowie. Pamiętam za to ciszę, która go zastępowała. Tę ciszę, która nie była spokojem. Raczej ciężarem. Jakby w domu unosiło się coś, co wypełniało każdy kąt, ale nikt nie mówił głośno, co to jest.

Ojciec wracał późno. A kiedy wracał, tak naprawdę go nie było. Nieobecność potrafi być głośniejsza niż obecność – nauczyłem się tego wcześniej, niż nauczyłem się mnożenia.

Patrzyłem na jego sylwetkę w drzwiach, jak na film, który leci bez dźwięku. Nie wiedziałem, co czuję – czy to strach, czy tęsknota, czy może obojętność. Pamiętam tylko, że w tym domu łatwiej było milczeć niż pytać.

„Każde drzwi miały swój klucz. Do niego nie znalazłem żadnego.”


Matka (nadmiar)

Matka kochała inaczej. Za dwoje. Za trzech. Może za wszystkich, którzy kiedykolwiek mnie zawiedli.
Przytulała, mówiła, tłumaczyła, opowiadała mi swój ból. Tak bardzo chciała, żebym rozumiał, że czasem zapominała, że mam tylko kilka lat.

„Byłem jej synem. Ale czasem czułem się jak jej ojciec.”

Nie chciałem być ojcem, który wraca za późno. Ale też nie chciałem być matką, która dusi miłością. Więc kim chciałem być? Nie wiedziałem.


Ja, który się uczę

Dorastałem, patrząc na ojców innych. Jedni byli obecni, ale zimni. Inni ciepli, ale rzadko. I widziałem chłopaków, którzy kopiowali ich bezmyślnie. Jakby bycie ojcem było po prostu powtórzeniem scenariusza z dzieciństwa – bez edycji, bez poprawek.

Ja chciałem napisać nowy scenariusz. Ale to trudniejsze niż myślałem.
Bo wbrew temu, co mówią poradniki, nie wystarczy powiedzieć „będę inny”.

Wystarczy jedno Twoje zmęczone spojrzenie, jedno odruchowe „nie teraz” – i nagle słyszysz w swoim głosie echo jego głosu. Albo gorzej – jego ciszy.

Droga, którą idę, zawsze prowadzi przez drzwi, które oni mi zostawili.”


Wybór

Dziś wiem, że nie da się całkowicie uciec od tego, co było. Ale można nauczyć się z tym tańczyć.
Mój taniec polega na tym, że patrzę mojemu synowi w oczy, kiedy do mnie mówi. Że nie udaję, że mnie nie ma, nawet jeśli jestem zmęczony. Że nie boję się powiedzieć „przepraszam” – słowa, którego nigdy nie usłyszałem od ojca.

Nie chcę być idealny. Idealni ojcowie istnieją tylko w opowieściach, które kończą się szybko, zanim zdążą się rozpaść.
Chcę być wystarczający. Taki, żeby moje dzieci wiedziały, że mogę czasem się potknąć, ale nigdy ich nie zostawię.

„Największym prezentem, jaki mogę im dać, jest moja obecność.”

„Nie muszę być doskonały, żeby zostać zapamiętanym.”


Zakończenie

A Ty? Jakie echo ojca niesiesz w sobie – nawet jeśli go nie pamiętasz?

Zostawiam Ci to. Posłuchaj, jeśli chcesz zostać w tej ciszy chwilę dłużej.

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *