T.Love – Kosmos
Błękit jej oczu, zapach asfaltu Pruszkowa po deszczu w październiku i szelest kasety przewijanej w moim walkmanie Sony – to wszystko wraca, gdy słyszę ‚Kosmos’. Byłem dzieciakiem z pierwszą i wielką miłością i wielkim, pierwszym skrępowaniem. Byłem onieśmielony jej pięknem – błękit jej oczu był jak niebo po burzy, a jej głos… cudownie uroczy, z tym lekkim „ej gali”, które wypowiadała, jakby to było coś więcej niż tylko moje przezwisko. Dla niej zrobiłbym wszystko. Bez pytania.
Ta piosenka była moim towarzyszem na drogach powrotu ze szkoły na drugi koniec miasta. Włączałem ją na tysiąc razy zajeżdżanej kasecie, idąc w trampkach z jej imieniem wokół podeszwy.
Nie znałem wtedy siebie – swoich tajemnic, swoich lęków. Nie wiedziałem, że ona też je ma.
Wtedy wydawało mi się, że wszystko w niej jest idealne, że nic nie może być bardziej nieskazitelne niż sposób, w jaki jej włosy opadały na twarz lub gdy poprawiała trampki. A ja? Ja drżałem przy niej. Czułem, jakby świat przestał istnieć, kiedy mówiła.
Jak riff ‚Kosmosu’, szept w ciemności – rozmarzony, a jednocześnie pełen tej rockowej zadziorności, która nie pozwala zapomnieć. Serce tej piosenki to czysta, zniewalająca miłość. Gitara prowadziła mnie przez ten kosmos emocji, a każde uderzenie przypominało, że miłość – ta pierwsza, platoniczna, niepewna – jest jednocześnie piękna i bolesna.
To piosenka o miłości w jej najczystszej formie – tej, która zaczyna się od spojrzenia, a kończy na tęsknocie. „Jak dwie samotne satelity błąkamy się w przestrzeni…” – te słowa były jak lustro. Byłem w nich ja i była w nich ona, choć wtedy jeszcze tego nie rozumiałem.
Jej oczy były dla mnie jak te dwie samotne gwiazdy z piosenki, płynące gdzieś w próżni, daleko ode mnie, a jednak w moim wszechświecie. Każde jej słowo, każdy krok, każde spojrzenie – to wszystko zostawało we mnie na długo, jakby zapisane na taśmie magnetofonowej mojego życia. Nie wiedziałem wtedy, że miłość jest taka – pełna niewypowiedzianych rzeczy, pełna niespełnionych pragnień, ale też pełna magii chwili, którą człowiek chce zatrzymać na zawsze.
Skrzypce i gitara w tym utworze brzmią jak rozmowa, którą mieliśmy odbyć, ale nigdy nie znaleźliśmy słów. Intymne i pełne napięcia, jak dotyk, który pozostaje w myślach dłużej niż na skórze, przypominając o tym, co niewypowiedziane.
Czy może być coś bardziej prawdziwego od miłości, która staje się za dużym ciężarem, ale mimo to nie przestaje istnieć?

To nie było tylko zauroczenie. To uczucie pokazało mi, jak to jest czuć, jak to jest nie rozumieć, a jednocześnie wiedzieć, że coś jest prawdziwe. Ta pierwsza miłość nauczyła mnie, że czasami wystarczy uśmiech, drobny gest, bym uwierzył, że mogę dotknąć gwiazd.
Każde takie uczucie, które przeżywamy, zostawia swój ślad. Tworzy nas. Każda pierwsza miłość, każde „ej, gali”, każda tablica szpilkowa na prezent, każdy balon z imieniem to kolejne warstwy naszej osobowości. Patrząc teraz na swoje życie, widzę, jak wiele tych warstw zbudowały takie chwile. Nie wiedziałem wtedy, że te momenty – tak niewinne i proste – będą tym, co zabiorę ze sobą na zawsze.
‚Kosmos’ przypomina mi, że..
.. miłość nie jest linią prostą. To spirala – czasem wznosi się w górę, czasem opada, ale zawsze zostaje w nas.
Ona po jednej stronie, ja po drugiej, a między nami kosmos, którego wtedy nie rozumiałem. Miłość była czymś, co nie potrzebowało słów, a jedynie obecności.
To wyznanie, które płynie w przestrzeń, szukając kogoś, kto je usłyszy. I choć czasami, jak w tej piosence, wydaje się, że przed nami tylko próżnia, to przecież w tej próżni kryje się cały skarb – nasze nadzieje, nasze błędy, nasze uczucia.
Dzisiaj może wiem trochę więcej o miłości i jej odcieniach, choć ciągle jestem nowicjuszem.
I może właśnie dlatego ‚Kosmos’ brzmi dla mnie jak coś więcej niż tylko piosenka. To opowieść o tym, jak miłość – choćby naiwna, młodzieńcza, niedoskonała – może być wszystkim. Jak może zostać z tobą do końca. Zadałem pytanie: czy będziesz ze mna chodzić.. ?.. a teraz kiedy słucham tego utworu, wiem jedno: w tamtych chwilach, w tamtym spojrzeniu, błękicie oczu, głosie i trampkach, które zdawały się lewitować nad ziemią był cały wszechświat. I on zostanie ze mną.