Zakopane – zapach, który prowadzi do wnętrza siebie
Ten zapach zostaje jak ziemia na dłoniach po przekopaniu ogrodu.

Zakopane – zapach, który wyrasta z ziemi i wspomnień
Czasem najlepsze rzeczy przychodzą do nas przypadkiem. I nie przypadkiem.
„Zakopane” nie było zapachem, którego szukałem. Było zapachem, który mnie znalazł.
Czekałem wtedy na inny zapach – kompozycję, którą PolaSense tworzyła specjalnie dla mnie. Przypadkiem, w ramach oczekiwania, dostałem „Zakopane”. Może to był gest, może ciekawość, może intuicja, że właśnie ten zapach ma mi coś powiedzieć.
Nie wiedziałem jeszcze, że będzie mówił o mnie samym.
Dotyk ziemi i wspomnienia, które nie blakną
Pierwszy akord uderza jak powrót do dzieciństwa. Wilgotna ziemia, mokra gleba, ten moment, kiedy po deszczu czujesz w powietrzu coś pierwotnego i organicznego. Geosmina.
Zamykam oczy i widzę dłonie zanurzone w czarnej ziemi w ogrodzie babci. Widzę siebie w piaskownicy w przedszkolu, kopiącego tunel, którego ściany pachniały wilgocią i ciepłem lata.
To ten rodzaj zapachu, który nie opowiada nowej historii, tylko przywołuje tę, którą już znam.
Później pojawiają się ciepłe akcenty marchewki i szafranu. Powoli, spokojnie, jakby rozjaśniały przestrzeń. Już nie tylko ziemia i chłód – teraz dochodzi otulenie, delikatne, ale wciąż surowe. Jak ciepłe światło wpadające przez okno starego domu.
Psychoterapia w butelce
Od początku wiedziałem, że zapachy mogą działać terapeutycznie. Rozmawialiśmy o tym z Pola – o tym, jak potrafią koić, przypominać, oswajać to, co w nas trudne.
Ale „Zakopane” to pierwszy zapach, który stał się dla mnie terapią sam w sobie.
Nie muszę nic analizować – wystarczy, że go czuję. Jest jak głęboki oddech.
Gdy jestem spokojny – pachnie miękko, spokojnie, jak powrót do bezpiecznych miejsc.
Gdy jestem spięty – iskrzy, daje więcej kontrastu, ale nigdy nie przestaje działać jak uziemienie.
To nie jest zapach, który tylko noszę. To zapach, który nosi mnie.

Gdyby Zakopane było miejscem i pogodą…
🌿 Ogród babci po deszczu – mokra ziemia pod paznokciami, zapach świeżo przekopanej gleby, ciepłe drewno starego domu. To nie jest perfumeria, to miejsce, do którego wracasz myślami, nawet jeśli nie istnieje już tak samo jak kiedyś.
🌿 Chłodny, mglisty poranek w górach – ziemia pachnie wilgocią, powietrze jest gęste i czyste, a cisza wokół jest tak głęboka, że niemal słychać jej zapach. To moment, w którym czujesz się częścią krajobrazu, a nie tylko jego obserwatorem.
Nie wystarczy go powąchać. Trzeba go poczuć.
„Zakopane” nie jest zapachem, który kupujesz, żeby pachnieć. Jest zapachem, który wybierasz, żeby czuć.
Nie jest łatwy. Nie da się go „zrozumieć”, tak jak nie da się wytłumaczyć emocji, które wywołuje.
Ale jeśli się otworzysz – na wspomnienia, na emocje, na uczucia zakopane gdzieś głęboko – to poczujesz, co mam na myśli.
A Ty?
Taki, który przywołuje coś, co nigdy nie miało zniknąć?
Bo może zapachy są właśnie po to, żebyśmy mogli czasem wrócić do siebie.
Pachnie mną.